niedziela, 26 stycznia 2014

Wieści z placu boju

Skoro przespałam tyle czasu dając szansę mej pomarańczy rozwijać się w spokoju, muszę nadrobić zaległości blogowe w jeden poranek. Za oknem mróz i resztki śniegu kuszą na spacer z sankami, musimy to wykorzystać, bo nie wiadomo ile jeszcze takich zimowych spacerów w Świnoujściu przed nami...

A na budowie chcąc nie chcąc zastój. Bez ogrzewania w środku ciężko coś robić. Kafle których szukaliśmy tygodniami zostały położone przez naszą Złotą Rączkę Kazika przed świętami. Wejście do domu po dwumiesięcznej przerwie i ujrzenie ich było swoistą niespodzianką, gdyż widzieliśmy je tylko na stronach w sieci. Zachciało mi się kafli białych, ale nie śnieżno - białych, z nieregularnym brzegiem. Zobaczyłam takowe w którejś z gazet wnętrzarskich, które namiętnie kupuję (czasami nawet nieświadomie podwójnie). Napisałam do właścicielki, skąd, gdzie, jak kupić, no i dowiedziałam się...przywiezione z Włoch. Umęczeni objazdówką sklepów budowlanych, zamówiliśmy kafle z...Włoch. Z racji tego, że nie ma nas na miejscu budowy na co dzień , kafle zostały położone (nie mają jeszcze fug), a my przyjechaliśmy obejrzeć tylko efekt pracy wspomnianego Kazika;-)

 Zajawki domu:

Kuchnia, otwarta na salon.

Wyjście z salonu na korytarz.
 
Drzwi wejściowe, wiatrołap, obok wejście do spiżarni (przy kuchni).

Z pozostałych kafli łazienkowych ciemniejszych i białych powstała mozaika. Pomieszczenie to jest garderobą, ale zostanie zaadoptowane przeze mnie i moje stosy tkanin;-)

Na prawo duża łazienka na wprost - wyjście do kotłowni i garażu.


 
Kolejnym etapem ma być malowanie, a raczej woskowanie przez nas drzwi do pomieszczeń. Drzwi zakupione, stoją i czekają w garażu Basi i Zbyszka, odpowiednie woski, polecane przez Green Canoe również. Czekamy tylko na ferie i chwilę wolnego czasu, żeby móc się za to zabrać. Drzwi oczywiście będą bielone.
 
Na razie surowe wyglądają tak i zobaczymy co będzie się działo. Plan malowania miałam już dawno, ale nie wiedziałam wtedy, że przyjdzie mi to robić z brzuszkiem. Chyba będzie trzeba dokładnie poinstruować męża i zamienić się raz jedynie w nadzorcę;-)
 
 

Dzień Babci i Dziadka

Jak co roku nie jest memu dziecku dane spędzać tych dni w towarzystwie ukochanych dziadków, odległości 280km nie da się pokonać w jedno popołudnie, dlatego pozostają nam wiersze i piosenki śpiewane przez telefon oraz drobne podarunki.

Tradycyjne serca z wnuczętami na specjalne zamówienie.



 
A tu ocieplacze na kubeczki, co by pracującym dziadkom Lenki kawka i herbatka nie stygła za szybko.

 
W tym samym stylu powstały ocieplacze na imbryczki z herbatką.
 
 

sobota, 25 stycznia 2014

Przespałam trzy miesiące;-)

Dosłownie, przez ostatnie trzy miesiące mam wrażenie, że tylko sen był moim najlepszym przyjacielem, sen i potworne zmęczenie mimo owego snu.
Dobrze, że chociaż znam przyczynę tej ociężałości (fizycznej i umysłowej). Pierwszy raz patrząc na surowe pudełka i przygotowane materiały myślałam nie dam rady : okropne!
A oto sprawca, a może sprawczyni...



 
 
Tajemnicę przed rodzicami i Lenką trzymaliśmy do dnia Wigilii. Przygotowałam prostą kartkę, aby Lenka mogła ją wręczyć i tym samym przy kolędowaniu zaskoczyć dziadków - udało się;-) Radość niesamowita, to były piękne święta....najpiękniejsze;-)
 
 
Nowy członek rodziny pojawi się w lipcu, dlatego dom musi zostać wykończony do tego czasu. Z tego tytułu mam tylko jedno marzenie : niech szanowna zima jak najkrócej trzyma.
 
To nie koniec poszerzania naszego kręgu rodzinnego. Lenka otrzymała od nas pod choinkę kotka rasy Devon Rex. Co to jest za stworzenie!!! Fenomenalne!!! Oszaleliśmy na punkcie Cleo od pierwszych minut zetknięcia się z nią. Mąż wiózł ją dzień przed Wigilią z Zielonej Góry (300km), żeby niespodzianka była.... niespodzianką. Nigdy nie przypuszczałam, że będę miała kota, mimo, iż jak prawie wszystkie małe dziewczynki byłam nazywana kocią mama;-) Dość spontaniczna decyzja, jak ogrom w naszym życiu i jak zwykle trafiona;-) Kot - niekot zachowuje się jak małpka wskakując nam na barki i uwieszając się na rękach jak na drzewie, przytula się do każdego, kto tylko zalegnie na kanapie i co najważniejsze! gdy zapragnie zasnąć na moich czarnych getrach, nie pozostawi na nich ani jednego włoska. Dla mnie najlepsza rasa na świecie!
 



 

Oczywiście kot musi pomagać mi we wszystkim: pracy przy komputerze, prasowaniu i krojeniu materiałów....tu jego pomoc znacznie opóźnia realizację zamówień;-)))