środa, 4 czerwca 2014

Krzesła, lampy i inne drobiazgi

Pozostało nam tylko kilka dni do opuszczenia wyspy Uznam i uwicia gniazda w całkiem innym województwie. Towarzyszą temu różne uczucia poprzez radość z powodu nowego domu i możliwości zamieszkania w nim, po smutek...tu w Świnoujściu zostawiamy 10 lat naszego życia, tu urodziła się nasza córeczka, przeżyliśmy wiele cudownych chwil, byliśmy szczęśliwi, ale przede wszystkim mieliśmy mu fantastycznych przyjaciół i znajomych, czego brakować nam będzie najbardziej...

Przed wyjazdem spadł deszcz zamówień, lekarz groził paluchem, żeby się nie przeciążać i odpoczywać, ale ...no nie umiem no;-)

Dokonaliśmy z mężem kilku transformacji. Zdjęcie krzesła PRZED beznadziejne, bo robione telefonem w stronę ekranu i tylko takie mi zostało.


 
Pomalowane, przetarte z  nową tapicerką w pasy. Krzesło stanęło u Małgosi w łazience.


 
PRZED

 
PO

 Skoro udało się za niewielkie pieniądze zdobyć lampy, to szybciorem musiałam zobaczyć jak będą wyglądać po przemalowaniu. Ta mniejsza stanie w pokoju Lenki - tak postanowiłam. Pomalowałam nogę, abażur, dokleiłam motyw uroczej dziewczynki i trochę koronek. Rano usłyszałam od córci - mamo! moja lampa jest gotowa, jest prze-ślicz-na, no i od razu lepiej mi się wstawało z łóżka;-)

Na większą też wykiełkował już pomysł, ale będzie musiała poczekać, nie zmieści się do auta, ot tyle.

 
Zakupu krzeseł nie planowałam w ogóle, nie mniej jednak po chwili zastanowienia stwierdziłam, że i one musza być moje. Dwa z nich natychmiast przerobiłam, bo czułam, że spodobają się Madzi i rzeczywiście zachwyciła się nimi. Dobrałyśmy tapicerkę i poszło.

 
Tym razem nawet Lenka postanowiła nam pomóc, najśmieszniejsze, że nie ciągnie ją do babrania farbami jak robi to mama, ale do majsterkowania konkretnymi narzędziami.



 
W dniu zakupowego szału jednym z mocno zniszczonych gratów była podrdzewiała, drewniana latarnia.

 
Znaleźliśmy chwilę i na letnie wieczory przed domem będzie jak w sam raz.

 
Brązowe koszyki może i też pasowałyby do nowej łazienki, ale musiałam do nich wcisnąć swoich kilka groszy i ocieplić ich wizerunek. Niestety mąż szybciej prysnął farbą niż zdążyłam zrobić zdjęcie.






 
Leonek będzie miał pokój w stylu marynistycznym, dlatego przystąpiłam już do wykonywania kilku chociaż gadżetów.
Początkowo girlanda wyglądała tak. Jednak gdy chwilkę powisiała przy oknie zaczęłam zastanawiać po co mi były białe litery? Nie dało mi to spokoju, na drugi dzień przystąpiłam do poprawek.




No i szkatułki. Te z dziećmi powędrują do pań z przedszkola na pożegnanie i podziękowanie za opiekę nad Lenką.